Diablo3 Wiki

wiem dosyć sporo o diablo 3 i chciałbym się tymi informacjami podzielić

  • Nie jesteś zalogowany.
  • Polecamy: Gry

#1 2011-12-15 19:55:53

Kociak

Super Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-15
Posty: 24
Punktów :   

Klasy postaci

http://diablo3.net.pl/dokumenty/zalaczniki/3-301.gif odczas mojej podróży skatalogowałem wielu mieszkańców, cywilizacji oraz fauny naszego świata. Podróżowałem wzdłuż i wszerz ale nigdy przedtem nie byłem tak oniemiały ze zdumienia jak wtedy, kiedy stałem na szańcach starożytnej fortecy Bastion's Keep. Przybyłem tam, aby na własne oczy ujrzeć barbarzyńców, tych niemalże legendarnych, ogromnych, nieugiętych, władających bronią dwuręczną walczących z niewyobrażalną furią mieszkańców świętej Góry Arreat.

Niestety, zamiast tego stanąłem i moim oczom ukazała się góra która została rozdarta na kawałki przez jakieś niewyobrażalnej wielkości moce. Ten widok, muszę przyznać, jest niepojęty. Tym niemniej jednak obrazu tego nie można było zaprzeczyć.

Co tak naprawdę się tutaj wydarzyło? Gdzie są Ci majestatyczni wojownicy z dawnych wieków?

Pomimo tego, iż niegdyś błędnie postrzegano ich jako prostych, żądnych krwi najeźdźców, długa i szlachetna historia tych dumnych ludzi jest obecnie odbierana w prawidłowy sposób. W niej leży także ogromna tragedia, ci którzy znają szlachetność barbarzyńców, pamiętają również to co nazywają swoją „czujnością”, cecha, która leży u samych podstaw ich kultury. Barbarzyńcy uwzględnili ją podczas składania przysięgi o ochronie Góry Arreat i tajemniczego obiektu znajdującego się w jej wnętrzu. Wierzyli, że jeśli zawiodą w wypełnieniu swego obowiązku i powinności względem wspaniałej góry, lub nie zostaną odpowiednio pogrzebani w jej zboczach, nie dostąpią zaszczytu prawdziwej śmierci wojownika, zaś ich dusze będą wędrować przez lądy bez honoru po wieczność.

Jeśli przy życiu pozostali jacykolwiek barbarzyńcy, muszą być bez wątpienia pozbawieni wszelkiej nadziei. Być może jest to właśnie geneza pogłosek o monstrualnych istotach przypominających z wyglądu barbarzyńców w ich wielkości i dzikości, ale w rzeczywistości są to nic więcej, jak nierozumne, nieludzkie bestie. Czy zniszczenie nie tylko ich domu, ale także ich wierzeń naprawdę mogło sprowadzić tą majestatyczną rasę na tak niski poziom?

Offline

 

#2 2011-12-15 19:58:33

Kociak

Super Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-15
Posty: 24
Punktów :   

Re: Klasy postaci

http://diablo3.net.pl/dokumenty/zalaczniki/3-1136.gif 

łaśnie powróciłem z mej podróży do mroźnego pustkowia znanego jako Dreadlands, niegdyś pięknego miejsca, na zawsze odmienionego przez wielką tragedię sprzed lat. Obecnie krajobraz stanowią jedynie zrujnowane miasta i pustkowia, nie nadające się dla żadnej żyjącej istoty. Wyruszyłem do wioski Bronn, jednak kiedy tam dotarłem, moim oczom ukazały się sceny zniszczenia jakich nigdy wcześniej nie widziałem. Powinienem był uciec wraz z pierwszą oznaką niebezpieczeństwa, jednak moja ciekawość pchała mnie do przodu. Większość budynków była wypalona, a zgliszcza były jedynym znakiem który po nich pozostał. Moje płuca wypełnił dym. Wokół były porozrzucane ciała, wiele z nich było rozczłonkowanych, niektóre w połowie pożarte. Miasto było opuszczone.

Ze zniszczonej karczmy, która była jednym z nielicznych stojących budynków, wyrwały się potężne istoty o szarej skórze, wrzeszcząc w jakimś piekielnym języku. Były to bezkształtne ciała, o mięśniach stworzonych do walki. Pozbawiony nadziei, zamarłem w bezruchu w czasie kiedy one się zbliżały. Jeden z nich chwycił mnie za mój płaszcz i uniósł mnie nad ziemię, a jego szpony przebiły się przez materiał i skórę. Czułem jego gorący oddech na mej twarzy uderzył mnie okrutny swąd rozkładającego się mięsa. Szeroko rozwarł paszczę, a mym oczom ukazały się rzędy pożółkłych ostrych zębów zabrudzonych krwią. Pomyślałem jedynie o tym jaka szkoda że mój głos zostanie uciszony i nigdy nie będę mógł dzielić się informacjami na temat cudów tego świata z wami, moi wierni czytelnicy.

Ostry dźwięk przeszył moje uszy, a oko bestii znajdującej się przede mną przebił bełt kuszy, rozlewając na mą twarz płonącą krew. Istota zawyła z bólu i cisnęła mną na zimie. Pozostałe stworzenia zaczęły wypatrywać niewidocznego napastnika, na chwilę o mnie zapominając. Leżąc na ziemi tuż przed nimi, obróciłem się aby zobaczyć skąd nadleciał pocisk.

Wówczas po raz pierwszy ujrzałem łowcę demonów.

Kobieta ta z pewnością nie miała więcej niż dwadzieścia lat. Wyłoniła się z cienia rzucanego z zachodzącego słońca i od razu zaczęła walczyć z moimi napastnikami. W swych dłoniach trzymała dwie kusze, posyłając nad mą głową ogniste pociski, które przeszywały potwory. Każdy bełt znalazł cel w jednej z rogatych bestii. Kątem oka dojrzałem grupę istot czającą się za nią. Nie mogłem jednak wydać z siebie głosu aby ją ostrzec. Nie musiałem tego robić: ona była tego świadoma. Łowczyni sięgnęła do swojego pasa i poturlała trzy dziwne metalowe kule w ich stronę. Bestie spojrzały w dół kiedy urządzenia wybuchły i ogłuszyły je. Dało to jej wystarczająco czasu aby zabić je przy pomocy kuszy.

Po przyjrzeniu się okolicy, usatysfakcjonowana że nie czai się na nią żadne niebezpieczeństwo, podeszła do mnie smutnie kiwając głową. Widać było w niej zawód kiedy schowała kusze pod swój płaszcz.

"Nikt nie przeżył" powiedziała ze smutkiem.

Nazywają się łowcami demonów, grupa fanatycznych wojowników mająca jeden cel: zniszczyć wszystkie istoty z Płonących Piekieł. Są ich setki, a ich domem jest kraina Dreadlands, gdzie mogą żyć i ćwiczyć bez przeszkód ze strony innej nacji, która mogłaby martwić się taką przerażającą grupą zamieszkującą jej ziemie (mimo że przez większość czasu, ponad połowa podróżuje po świecie podobnie jak ta dziewczyna, w poszukiwaniu pomiotów). Jest coś w łowcach demonów co daje im siłę na oparcie się wpływowi tych bestii, co z pewnością doprowadziłoby do szaleństwa innych ludzi. Udoskonalają oni ten dar, ponieważ ich odporność daje im możliwość używania mocy demonów jako własnej broni. Jednak ich misja i moc nie są jedynymi rzeczami które ich łączą.


Właśnie powróciłem z mej podróży do mroźnego pustkowia znanego jako Dreadlands, niegdyś pięknego miejsca, na zawsze odmienionego przez wielką tragedię sprzed lat. Obecnie krajobraz stanowią jedynie zrujnowane miasta i pustkowia, nie nadające się dla żadnej żyjącej istoty. Wyruszyłem do wioski Bronn, jednak kiedy tam dotarłem, moim oczom ukazały się sceny zniszczenia jakich nigdy wcześniej nie widziałem. Powinienem był uciec wraz z pierwszą oznaką niebezpieczeństwa, jednak moja ciekawość pchała mnie do przodu. Większość budynków była wypalona, a zgliszcza były jedynym znakiem który po nich pozostał. Moje płuca wypełnił dym. Wokół były porozrzucane ciała, wiele z nich było rozczłonkowanych, niektóre w połowie pożarte. Miasto było opuszczone.

Ze zniszczonej karczmy, która była jednym z nielicznych stojących budynków, wyrwały się potężne istoty o szarej skórze, wrzeszcząc w jakimś piekielnym języku. Były to bezkształtne ciała, o mięśniach stworzonych do walki. Pozbawiony nadziei, zamarłem w bezruchu w czasie kiedy one się zbliżały. Jeden z nich chwycił mnie za mój płaszcz i uniósł mnie nad ziemię, a jego szpony przebiły się przez materiał i skórę. Czułem jego gorący oddech na mej twarzy uderzył mnie okrutny swąd rozkładającego się mięsa. Szeroko rozwarł paszczę, a mym oczom ukazały się rzędy pożółkłych ostrych zębów zabrudzonych krwią. Pomyślałem jedynie o tym jaka szkoda że mój głos zostanie uciszony i nigdy nie będę mógł dzielić się informacjami na temat cudów tego świata z wami, moi wierni czytelnicy.

Ostry dźwięk przeszył moje uszy, a oko bestii znajdującej się przede mną przebił bełt kuszy, rozlewając na mą twarz płonącą krew. Istota zawyła z bólu i cisnęła mną na zimie. Pozostałe stworzenia zaczęły wypatrywać niewidocznego napastnika, na chwilę o mnie zapominając. Leżąc na ziemi tuż przed nimi, obróciłem się aby zobaczyć skąd nadleciał pocisk.

Wówczas po raz pierwszy ujrzałem łowcę demonów.

Kobieta ta z pewnością nie miała więcej niż dwadzieścia lat. Wyłoniła się z cienia rzucanego z zachodzącego słońca i od razu zaczęła walczyć z moimi napastnikami. W swych dłoniach trzymała dwie kusze, posyłając nad mą głową ogniste pociski, które przeszywały potwory. Każdy bełt znalazł cel w jednej z rogatych bestii. Kątem oka dojrzałem grupę istot czającą się za nią. Nie mogłem jednak wydać z siebie głosu aby ją ostrzec. Nie musiałem tego robić: ona była tego świadoma. Łowczyni sięgnęła do swojego pasa i poturlała trzy dziwne metalowe kule w ich stronę. Bestie spojrzały w dół kiedy urządzenia wybuchły i ogłuszyły je. Dało to jej wystarczająco czasu aby zabić je przy pomocy kuszy.

Po przyjrzeniu się okolicy, usatysfakcjonowana że nie czai się na nią żadne niebezpieczeństwo, podeszła do mnie smutnie kiwając głową. Widać było w niej zawód kiedy schowała kusze pod swój płaszcz.

"Nikt nie przeżył" powiedziała ze smutkiem.

Nazywają się łowcami demonów, grupa fanatycznych wojowników mająca jeden cel: zniszczyć wszystkie istoty z Płonących Piekieł. Są ich setki, a ich domem jest kraina Dreadlands, gdzie mogą żyć i ćwiczyć bez przeszkód ze strony innej nacji, która mogłaby martwić się taką przerażającą grupą zamieszkującą jej ziemie (mimo że przez większość czasu, ponad połowa podróżuje po świecie podobnie jak ta dziewczyna, w poszukiwaniu pomiotów). Jest coś w łowcach demonów co daje im siłę na oparcie się wpływowi tych bestii, co z pewnością doprowadziłoby do szaleństwa innych ludzi. Udoskonalają oni ten dar, ponieważ ich odporność daje im możliwość używania mocy demonów jako własnej broni. Jednak ich misja i moc nie są jedynymi rzeczami które ich łączą.

Tej nocy, dziewczyna opowiedziała mi, że kiedy była dzieckiem, demony najechały na jej miasto. Widziała jak niszczą one jej dom. Zamordowały wszystkich których znała i odebrały jej wszystkich których kochała. Powinna była zginąć wraz z nimi, jednak uciekła, skrywając się przed pomiotami przez wiele dni, do czasu aż napotkała na swej drodze łowcę demonów który dostrzegł w niej siłę i przyjął jako jedną nich. Z tego co mi powiedziała, każdy z nich ma podobną historię.

Są tymi którzy przetrwali, a teraz ich celem jest zemsta.

Offline

 

#3 2011-12-15 20:00:28

Kociak

Super Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-15
Posty: 24
Punktów :   

Re: Klasy postaci

http://diablo3.net.pl/dokumenty/zalaczniki/3-586.gif statnie tygodnie jesieni nadeszły w Ivgorod, a pierwsze podmuchy zimy zaczęły pojawiać się w powietrzu. Gdy nadeszła noc, a słońce zanurzyło się za horyzontem, z wielką chęcią znalazłem schronienie w pobliskiej tawernie. Kiedy wkroczyłem do niej, dało się odczuć pewne napięcie. Pomimo tej godziny, nie było tam zbyt wielu osób, jedynie kilka rozproszonych grupek przy stołach, znajdujących się na obrzeżasz pokoju. Nikt nie zajmował ław po środku, poza jednym mężczyzną.

Mężczyzna zdawał się wszystko ignorować. Był ubrany jak żebrak, miał na sobie niewiele więcej poza szatą zawiązaną wokół ciała, zasłaniającą jedynie połowę klatki piersiowej. Na jego szyi wisiała girlanda drewnianych korali. Głowę miał całkiem ogoloną, poza bujną, dłuższą brodą. Wtedy mnie oświeciło: na czole miał tatuaż dwóch czerwonych kropek, jeden większy od drugiego. Każda osoba studiująca historię ludzi i ich kulturę musiała się domyślić, że był to jeden z mnichów z Ivgorod, sekretny, wiodący pustelniczy tryb życia święty wojownik.

W moim życiu słyszałem wiele fantastycznych historii na temat mnichów, wieści które z pewnością były na wyrost. Skóra mnicha, według doniesień, była twarda niczym żelazo, niewrażliwa na uderzenia miecza, czy groty strzał, zaś ich pięści mogły przebijać litą skałę z taką łatwością jak ja, albo ty możemy złamać gałąź. Mimo, że mężczyzna znajdujący się przede mną znacznie odstawał od tego, co słyszałem i czytałem na temat mnichów, podszedłem ostrożnie i zająłem miejsce na ławce znajdującej się naprzeciwko. Przywołał mnie lekkim machnięciem ręką.

"Ah, dusza odważna na tyle, by usiąść ze mną. Podejdź, przyjacielu."

Postawiono przede mną jedzenie, jednak nie odczuwałem głodu, wolałem się skupić na zapisaniu jak największej ilości szczegółów z życia mnicha. Powiedział mi o swej wierze w tysiąc i jedno bóstwo. Wierzył, że znajdują się one we wszystkim co nas otacza: w ogniu paleniska, wodzie w korycie rzeki i powietrzu którym oddychamy. Całkiem ciekawa historia, być może. Ale każda zrównoważona osoba z pewnością w takim postrzeganiu świata zauważy coś więcej niż zwykłe przesądy. Później opowiedział o swoim intensywnym treningu zarówno mentalnym, jak i fizycznym, jego ciągłej potrzebie doskonalenia się, aby zarówno ciało, jak i umysł stały się instrumentem boskiej sprawiedliwości. Chociaż zastanawia mnie to, do czego jego tysiąc bóstw potrzebuje takiego śmiertelnika. Kiedy zapytałem go dlaczego nie nosi miecza, lub innej broni, rzekł, „Moje ciało jest moim orężem.” Następnie uniósł dłoń i dotknął swego czoła, po czym dodał, „tak samo jak i mój umysł.”

Całkiem niespodziewanie, wkrótce miałem stać się świadkiem jego umiejętności.

Grupa mężczyzn podeszła do naszego stolika, zrzucając moją książkę na podłogę i przepędzając mnie z drogi. Widać, ze byli skupieni na postaci mnicha siedzącego naprzeciw mnie. Wczołgałem się pod stół i wyobrażałem sobie to, co może wkrótce nastąpić. Nagle zaatakowali.

Bez podnoszenia się z miejsca mnich odparł atak pierwszego napastnika, złapał go za nadgarstek i bez problemu przerzucił przez ramię, gdzie mężczyzna z hukiem wylądował na stole. Szybkość ataku mnicha zatrwożyła grupę. Kiedy oni stali oniemiali, on wstał.

Wtedy rozpętał się prawdziwy chaos.

Mnich był masą nieposkromionej energii i odpierał każdy atak bez żadnego zawahania. Walczył jedynie rękami i nogami w sposób, którego nigdy wcześniej nie widziałem. Nieraz byłem świadkiem bójek w tawernach, jednak to było coś zupełnie innego. Dźwięk łamanych kości z każdym jego uderzeniem mieszał się z czymś w co nie mogłem uwierzyć: mnich śmiał się w czasie walki. Napastnicy padali jeden po drugim, aż pozostał tylko jeden z nich.

Chwycił on krzesło i cisnął nim w kierunku mnicha. Ten wyciągnął do przodu rękę i uderzył w nadlatujący przedmiot, solidne dębowe krzesło napotkało na swej drodze jego zaciśniętą pięść. Drewno zostało roztrzaskane, drzazgi rozsypały się w powietrzu, a połamane części stołka osunęły się na podłogę.

„Nie oszukasz mnie, demonie,” rzekł mnich. Złączył swe dłonie i rozpoczął modlitwę. Łuna jasnego światła pojawiła się wokół jego głowy. Stawała się coraz większa i bardziej intensywna, aż kompletnie przeniknęła ciało mnicha. Krzyknął, a światło uderzyło przed niego. Kiedy przeniknęło ono ciało drugiego mężczyzny, jego skóra znikła, odsłaniając czerwonoskórego demona, a następnie wypchnęła kreaturę przez frontowe drzwi tawerny.Mnich wyskoczył za nią, ale jego ruchy były zbyt szybkie abym mógł je wyłapać. Wydawało się, jakby było ich siedmiu, atakujących demona z każdej strony. Przerażony demon potknął się. Mnich chwycił go za szyję, cofnął rękę uśmiechając się, na otwartej dłoni pojawiła się jakaś energia. Zadał cios, który sprawił, że ciało demona eksplodowało: mięśnie, skóra i kości wyleciały w powietrze, a zapach spalonego mięsa wypełnił powietrze.

Nigdy bym w to nie uwierzył, jeśli bym nie ujrzał tego na własne oczy. Zdaje się, że historie o tych potężnych wojowników niekoniecznie są tak wyolbrzymione, jak mi się wydawało.

Offline

 

#4 2011-12-15 20:02:24

Kociak

Super Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-15
Posty: 24
Punktów :   

Re: Klasy postaci

http://diablo3.net.pl/dokumenty/zalaczniki/3-302.gif iększość osób uważa że przerażający witch doctor rasy umbaru jest legendą, ale ja na własne oczy miałem okazję zobaczyć jednego z nich w walce. Zniszczył on swego przeciwnika z zaskakującą precyzją, atakując umysł i ciało swej ofiary eliksirami oraz specjalnym prochem które wywołały ogień, eksplozje oraz trujące opary. Jak tego byłoby mało, witch doctor posiadł również możliwość przywoływania nieumartych kreatur z zaświatów aby te rozrywały skórę jego przeciwnika.

Ujrzałem tą rzadką sytuację, kiedy wyruszyłem w mroczne zakątki dżungli Torajan która pokrywa południowy cypel ogromnego wschodniego kontynentu, w krainie znanej jako Teganze, w celu odnalezienia plemion które zamieszkują te tereny. Ziemie te są bardzo odosobnione, i związku z tym niedostępne dla obcych oczu. Miałem szczęście zaprzyjaźnić się z witch doctorem którego ujrzałem w walce, oraz dzięki niemu, jego plemieniem: Plemieniem Pięciu Wzgórz.

Kultura umbaru z Teganze jest fascynująca i zadziwia osoby które żyją w innym otoczeniu. Na przykład Plemię Pięciu Wzgórz często rozpoczyna wojnę z zarówno Klanem Siedmiu Kamieni jak i Plemieniem Pochmurnej Doliny, ale jest to raczej kwestia rytualna a nie podboju. Słyszałem opowieści że te wojny są prowadzone po to, żeby zwycięscy mogli uzupełnić zapasy, ludzie poświęcają się po to, żeby ich cywilizacja mogła się rozwijać.

Po dłuższej rozmowie z moimi gospodarzami, dowiedziałem się że plemiona określają się poprzez ich wiarę w Mbwiru Eikura, co można dosłownie przetłumaczyć jako „Nieuformowany Ląd” (jest to mało precyzyjne tłumaczenie, ponieważ jest to całkiem obce stwierdzenie dla naszej kultury i języka). Wierzenie to opiera się na przekonaniu, że uświęcona rzeczywistość znajduje się pod znanym nam fizycznym światem. Ich ceremonie w głównej mierze koncentrują się na składaniu ofiar energii życiowej która spływa od ich bogów którzy zamieszkują Nieuformowany Ląd, do tego fizycznego świata.

Witch doctorzy są doskonale połączeni z Nieuformowanym Lądem i są w stanie wyćwiczyć własne umysły tak, żeby przejrzeć otaczającą ich rzeczywistość dzięki kombinacji rytuałów oraz użyciu odpowiednich korzeni i roślin znajdowanych w dżungli. Stan w którym mogą porozumieć się z innym światem nazywany jest Duchowym Transem.

Pomimo, że najistotniejsza jest wiara w życiową moc i Nieuformowany Ląd, drugim najświętszym przekonaniem jest filozofia poświęcenia, przekładania własnego dobra dla dobrobytu plemienia. Ta idea, tak obca dla naszej kultury, uderzyła mnie tak mocno że chciałem się dowiedzieć o niej jak najwięcej.

Niestety, napięcie panujące wśród plemion związane z ostatnimi działaniami wojennymi (przynajmniej tyle udało mi się zrozumieć), przyczyniło się do mojego szybkiego opuszczenia tych ziem, zanim zdołałem zadać inne pytania moim gospodarzom.

Offline

 

#5 2011-12-15 20:03:34

Kociak

Super Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-15
Posty: 24
Punktów :   

Re: Klasy postaci

http://diablo3.net.pl/dokumenty/zalaczniki/3-303.gif 

osiadając mało tolerancji wobec tych, którzy wykorzystują magię dla swych własnych korzyści, wiele osób posądzało mnie o awersję wobec sztuki magicznej na jej filozoficznym poziomie. Nic podobnego. Mam jedynie problem z tymi magami, którzy odrzucają ich starożytne tradycje i nauczania – nauczania które były szanowane przez millenia, aby zachować szacunek wobec prawa.

Niedawno, młodzieńcy z Caldeum usłyszeli historie o takim magu. Tak, specjalnie użyłem słowa mag, a nie czarodziej. Wydaje się bowiem, że tytuł osoby władającej magią w cywilizowany sposób to zbyt dużo dla tego młodego renegata. Dzięki moim kontaktom w Yshari Sanctum klanów magów, jestem jednym z tych, którzy poznali prawdę na temat plotek o tej diablicy, która tak nieodpowiedzialnie korzysta z magii.

Magini została tutaj przysłana, aby spędzić swe lata nauki wśród najlepszych magów na świecie. Widocznie nie nauczono jej jednak manier naszych czarodziejów na jej wyspie Xiansai, gdyż od samego początku była niegrzeczna i nie współpracowała z innymi studentami. Pierwotnie będąc nauczana przez klan magów Zann Esu, została ostatecznie przekazana pod pieczę Vizjerei mając nadzieję, że ich surowa dyscyplina złamie jej ducha. Jednak nawet ich instruktorzy nie mogli jej opanować. Cały czas przyłapywano ją na poszukiwaniach niebezpiecznej i zakazanej magii, nie zważając na konsekwencję wobec siebie lub innych.

Pomimo, że nie udało mi się potwierdzić informacji, że weszła ona do słynnych podziemi znajdujących się pod Sanktum, została ona złapana w Prastarych Magazynach, gdzie składowane są najgroźniejsze inkantacje, aby chronić przed nimi ludzi. Kiedy naprzeciw niej stanął potężny mag Vizjerei, Valthek i zażądał od niej wyjaśnień, ta zaatakowała go, zamiast ponieść karę za swe czyny. Przerysowane historie o jej walkach zostały wyolbrzymione wręcz do mitycznych proporcji przez rebeliancką młodzież miasta, ale wystarczy powiedzieć, że nie pokonała ona najpotężniejszego maga Yshari w honorowym pojedynku. Szczegóły tej walki pozostają nieznane, jako że Valthek nie odzyskał dotąd przytomności, ale zostało to potwierdzone przez wiarygodne źródła że polegała ona na oszustwie i podstępem pokonała wielkiego maga. Zostałem również zapewniony, że większość uszkodzeń została spowodowana przez magiczne moce Valtheka, a nie rebelianckiej magini. Gdzie teraz ona przebywa, tego nie wie nikt, uciekła bowiem z miasta zaraz po tym starciu.

Nie mam zamiaru nikogo straszyć, ale ta sytuacja wydaje mi się niepokojąca. Mamy do czynienia z maginią-rebeliantką, młodą i niedoświadczoną, chodzącą po świecie, igrając z potężną magią której nie rozumie. Ci mądrzejsi od ciebie lub ja, przekonaliśmy się, że niektóre szkoły magii są zbyt niebezpieczne, aby je praktykować. To właśnie ta magia którą magini wydaje chcieć się zbadać – magia oparta na manipulowaniu prymitywnymi mocami z których stworzona jest rzeczywistość. Wyobraź sobie, buntowniczą dziewiętnastolatkę, która może zatrzymać czas na swe żądanie! Taka perspektywa jest naprawdę przerażająca. Mam szczerą nadzieję, że ten zadufany w sobie mag nigdy nie zechce powrócić do Caldeum.

Offline

 

#6 2011-12-15 20:04:11

Kociak

Super Administrator

Zarejestrowany: 2011-12-15
Posty: 24
Punktów :   

Re: Klasy postaci

To zostało  skopiowane z oficjalnej strony
I temat zamykam

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.wsbfir.pun.pl www.gikc.pun.pl www.ridersi.pun.pl www.kmboss18.pun.pl www.gsm-java.pun.pl